czwartek, 29 grudnia 2011

10. źli prezentobiorcy

miało być najgorsi, ale czy to jest naj? zależy dla kogo
dla mnie jedni z gorszych prezentobiorców to tacy, którzy wiedzą, że prezenty będą rozdawane, sami biorą w tym udział, pytają, wybierają, kupują i dają, ale sami, zapytani - nic nie powiedzą. Ja sama jestem okropna, bo nigdy nie wiem co bym chciała, ale co zrobić z osobą, która ciągle mówi "mnie nic nie potrzeba, ja wszystko mam"? czasem jeszcze na wszelkie pytania odpowiada, że nie, tego nie chce. Darujący ma problem co kupić, obdarowywany... no cóż, jak będzie niezadowolony, to zawsze można powiedzieć, że sam sobie winny, ale przecież nie o to chodzi w święta, zwłaszcza gdy naprawdę się staramy, a nie dajemy na odczepnego. Ekstremalna sytuacja:
"To były najbardziej przykre święta, wszyscy pod choinką odpakowywali prezenty, a dla mnie niczego nie było. Siedziałam zmartwiała, a wszyscy mi mówią: 'Przecież mówiłaś, że niczego nie chcesz, bo wszystko masz'" *
Nie wyobrażam sobie nie dać niczego, ale widać są osoby, które hasło "mnie nic nie kupuj" potraktują poważnie...

*cytat pochodzi stąd

wtorek, 27 grudnia 2011

9. jednak prokrastynacja

ma czasem swoje dobre strony
np. tak bardzo nie chcę pisać tego Bardzo Ważnego Dokumentu Do Pracy (który na dodatek jest na wczoraj), że podłoga lśni, łazienka wysprzątana mimo głebokiej niechęci do tej czynności, obiad zrobiony, śmieci wyniesione

czasem. bo zwykle prokrastynowanie kończy się na bezsensownym przeglądaniu głupich obrazków z netu lub po raz dwudziesty ósmy sprawdzaniu poczty, mimo pewności, że nowych maili niet

poniedziałek, 26 grudnia 2011

niedziela, 25 grudnia 2011

7. Coś bym napisała

ale jestem zbyt nażarta, w youtube'ie sentymentalnie leci Winter's Tale, myśli nie chcą się poukładać...

wesołych świąt i żeby kolejny dzień obżarciuchowania nie skończył się źle

wtorek, 20 grudnia 2011

6. O karpiu

Nie rozumiem o co ten karpiowy szum. Oczywiście nie należy rybek skazywać na niepotrzebne cierpienie, ale czy naprawdę potrzebne są niusy okraszone wykrzyknikami "MASAKRA W TESCO", "MAKABRYCZNE PRZETRZYMYWANIE KARPI", ciekawe, co napiszą, kiedy jakaś prawdziwa masakra się zdarzy. Słownika panom redaktorom zabraknie i wykrzykników, żeby żal wyrazić.

Poza tym bez sensu są te wszystkie akcje typu "Ratujmy karpia", żeby niby ich nie zjadać. To po co są hodowane? Ludzie wcinają kuraki, świnki, krówki, jakoś nikt po schaboszczaku wyrzutów sumienia nie ma, ale nagle karze nam się je mieć po zjedzeniu ryby, dodajmy, że w dzień przez wielu uznany za postny*. Jak już przestaniemy jeść karpie w święta (chwila, a gdzie ruch obrony śledzia? widział kto święta bez śledzia?) to okaże się, że pierogi z kapustą też mają duszę, a kto je smaży na patelni, będzie się w piekle smażył. O ile w piekło wierzy.

*muszę pamiętać, żeby zanotować co o tym poście sądzę

5. Spotkanie

Zaspałam wczoraj. Normalnie nie zdarza mi się to prawie nigdy, ale akurat wczoraj pacnęłam ten cholerny budzik i obudziła mnie dopiero mama telefonem, 1h15min później. W sumie nie miało to większego znaczenia dla mojego dotarcia tam, bo czasu było mnóstwo, i byłam wreszcie wyspana, ale zdumienie spowodowane zaspaniem: bezcenne. Normalnie przez te wszystkie tygodnie siedzenia w domu zawsze wyłączałam budzik, a potem mniej lub bardziej przytomnie pilnowałam, czy mąż wstaje (jestem strażnikiem budzika).

A samo spotkanie, cóż... byłam nieco zawiedziona. Normalnie nasze spotkania wigilijne były sympatyczne, tym razem było jakoś tak drętwo, rozmowa się rwała, jedzenie nie schodziło. Pomijam juz fakt, że niektórzy się godzinę spóźnili. Godzinę! jakby nie można było zadzwonić, że się będzie później (nie mogliśmy zaczynać bez tych osób).

Nie cierpię się spóźniać (wręcz wolę czekać 15 minut niż spóźnić się 5, chociaż ostatnio się z tego leczę, chyba, że spotkanie jest ważne), ale tez strasznie mnie denerwuje, jak inni się spóźniają. A zwłaszcza spóźniają bez słowa wyjaśnienia. Albo wręcz mają pretensje, że ja mam pretensje.

Ale przynajmniej omówiłam z szefową co miałam omówić, przez telefon byłoby trudno.

Potem jeszcze zakupy w castoramie (lubię!), jak wróciłam do domu to padłam na ryjek i spałam chyba z 1,5h.

niedziela, 18 grudnia 2011

4. Do pracy

Jutro pojawię się w pracy pierwszy raz po dłuuuugiej przerwie (na dobre wracam w styczniu, chyba, że lekarka zadecyduje inaczej). Ciekawe jak to będzie, w sumie kontakt z ludźmi utrzymywałam raczej luźny. A w ogóle, to to ma być nasze spotkanie wigilijne (+przy okazji jak już będę, to trzeba to i owo z szefową omówić).

3. Kalendarz z własnymi zdjęciami

Właśnie próbuję stworzyć kalendarz z dodaniem własnych zdjęć, część kalendarzową też zrobiłam sama, z zaznaczeniem ważnych dat. Kalendarz chce zamówić przez empik i korzystam z ich edytora i to jest w mordę jeża cholernie porąbany program! Jak ktoś chce robić na małpę - kliknij zdjęcia, a on ci już wszystko wstawi, nieważne, że poprzycinane i z wujka z ciocia zostanie tylko ramię wujka - to proszę bardzo. Ale jak chcesz już coś więcej od siebie, to nie da się. Jak zdjęcie za duże, to ci nie wyskaluje. Siedzę, kombinuję, szlag mnie trafia. Ale babcia musi miec ten kalendarz. Nie ma jak świąteczny zaraz-kogoś-zamorduję nastrój.

sobota, 17 grudnia 2011

2. Nie ma czasu

Jak to przed Świętami, pewnie nikt nie narzeka na nadmiar wolnego czasu. Tymczasem ja, nie wiedząc w co łapki włożyć najpierw, założyłam sobie nowy blog. Ha.

(to się chyba nazywa prokrastynacja)

1. O choince

Poszłyśmy z babcią sprawdzić ceny choinek (panowie mieli wyjątkowo żulowaty wygląd, na dodatek chyba byli zaprawieni, bo jakos kiepsko kontaktowali). Ceny nawet niższe, niż się spodziewałam, ale mimo to tłumaczę babci, że po co nam choinka, lepiej parę gałęzi w wazonie, przyzdobić bombkami i też będzie ładnie, mniej pieniędzy, mniej zachodu, choinki nie ma gdzie postawić...
Babcia: ale choinka w domu to stary chrześcijański zwyczaj
ja: tak, jasne, wcale nie chrześcijański, tylko pogański, wcielony do chrześcijaństwa, na dodatek przyszedł do nas od Niemców. Chcesz propagować zwyczaje naszych wrogów? ;)
Babcia: spokojnie, nie jestem żadnym narodowcem czy moherem

Po drodze zdążyłam jeszcze powiedzieć, że jemioła to pasożyt, więc im więcej jej się zetnie na święta, tym lepiej dla drzew.

A mamie powiedziałam, żeby sobie darowała choinkę i odkładała kasę jak już będzie miała wnuki, to kupi dla nich megawielką choinkę, dzieciaki będą miały frajdę