Mamy ujemny przyrost naturalny! Róbcie dzieci!
Ale: in vitro? Nie!
Badanie wykazało, że dziecko będzie ciężko i nieuleczalnie chore? No to co, masz urodzić!
Ale: pomoc rodzicom ciężko i nieuleczalnie chorych dzieci? Nie, przecież nie ma pieniędzy, chciałeś mieć dziecko to sobie radź!
Krasnoludek siedzi przycupnięty pod gałązką i obserwuje. A potem zapisuje różne przemyślenia. Sytuacje i sytuacyjki. Czasem frustracje. Nie wszystko trzeba od razu brać śmiertelnie poważnie.
piątek, 26 października 2012
środa, 17 października 2012
63.
Myślimy o dziecku. Chcę tego i nawet przekonuję siebie, że damy radę, choć sytuacja finansowa jest niezbyt, a w przyszłym roku będzie gorzej. Mam swoje powody na tak, pomimo wszystkich potencjalnych przeszkód.
Ale przeraża mnie to.
Przeraża mnie to, że od początku ciąży już zawsze będę się o to dziecko bać. Czy jest zdrowe, czy jest bezpieczne, czy nic mu się nie stanie, czy sobie poradzi w życiu...
Przeraża mnie wizja wrzeszczącego, zas... markanego bachora
... a jeszcze bardziej przeraża mnie to, co z niego wyrośnie. Że na początku będzie strasznie, a potem jeszcze gorzej. Nastolatek? O matko!
i w ogóle jak się obchodzić z takim maleństwem? a jak uszkodzę, skrzywdzę, złapie katar albo w ogóle coś gorszego?
ale i tak nie mogę się już doczekać. zegar tyka, hormony szaleją, matka natura robi mi wodę z mózgu, a feministki mogą sobie pokrzyczeć
Ale przeraża mnie to.
Przeraża mnie to, że od początku ciąży już zawsze będę się o to dziecko bać. Czy jest zdrowe, czy jest bezpieczne, czy nic mu się nie stanie, czy sobie poradzi w życiu...
Przeraża mnie wizja wrzeszczącego, zas... markanego bachora
... a jeszcze bardziej przeraża mnie to, co z niego wyrośnie. Że na początku będzie strasznie, a potem jeszcze gorzej. Nastolatek? O matko!
i w ogóle jak się obchodzić z takim maleństwem? a jak uszkodzę, skrzywdzę, złapie katar albo w ogóle coś gorszego?
ale i tak nie mogę się już doczekać. zegar tyka, hormony szaleją, matka natura robi mi wodę z mózgu, a feministki mogą sobie pokrzyczeć
niedziela, 7 października 2012
wtorek, 2 października 2012
61.
Chyba założę prywatną listę "Rzeczy, których nienawidzę w moim labie"... wiem, że to demotywujące i lepiej szukać pozytywów, ale to co wnerwia to wnerwia, a ostatnio jakoś zbyt często muszę się hamować z przeklinaniem na to i na tamto. Może zmęczenie też ma swój udział, co nie zmienia faktu, że przez zaciśnięte zęby syczę nienawidzę! nienawidzę!
Więc*:
aktualnie na pierwsze miejsce wskakują całkiem zupełnie kretyńskie i zwykle niewinne rękawiczki lateksowe, które, cholera wie czemu, nagle, mimo, że te same co zawsze S-ki, są jakieś pół numeru za duże, więc zsuwają mi się z czubków palców. A to utrudnia sprawne manipulowanie eppendorfami i pokrętłem pipety (przytrzaskiwanie i wkręcanie)
taśma klęjąca ze wskaźnikiem, że było autoklawowane... sama taśma oczywiście jak najbardziej potrzebna i przydatna, ale nie znoszę jak przy próbie odklejenia np. z pudełka tipsów, przykleja mi się do rękawiczek i nie chce puścić, a jak już puści, to często zostawia lepki ślad... oczywiście na czubku palców
pipety! przykre. nie znoszę mojego najważniejszego narzędzia pracy. A właściwie całego zestawu. Bo szefowa się uparła, że ona wie, które są najlepsze, a my teraz klniemy, albo w ogóle z nich nie korzystamy tylko podmieniamy na te stare, które niby zastąpiliśmy. Pipety nie trzymają objętości, nie zawsze zaciągają tyle ile trzeba, a tłoki chodzą z dużym oporem, więc jak trzeba więcej popipetować, zwłaszcza tą na 1ml, to zaraz łapa boli... najpierw wciskam tłok kciukiem, potem palcem wskazującym, a potem zaczynam ćwiczyć lewą rękę... a miało być tak pięknie
i nie, nie napiszę co to za marka, ale nie żaden badziew
również ćwiczeniem cierpliwości są PCRówki, które się elektryzują i zamiast stać w rządku, to wyskakują, przyelektryzowane do mojej rękawiczki. I nie chcą się zamknąć (tzn. zamknięte robią pyk! i już nie są zamknięte i tak 5 razy, aż sie je wreszcie zamknie tak, że potem ciężko otworzyć, ale przed wstawieniem do termocyklera i tak wszystkie trzeba jeszcze podomykać)
PS. to mój blog i mogę sobie zaczynać zdanie od Więc. Bo tak!
Więc*:
aktualnie na pierwsze miejsce wskakują całkiem zupełnie kretyńskie i zwykle niewinne rękawiczki lateksowe, które, cholera wie czemu, nagle, mimo, że te same co zawsze S-ki, są jakieś pół numeru za duże, więc zsuwają mi się z czubków palców. A to utrudnia sprawne manipulowanie eppendorfami i pokrętłem pipety (przytrzaskiwanie i wkręcanie)
taśma klęjąca ze wskaźnikiem, że było autoklawowane... sama taśma oczywiście jak najbardziej potrzebna i przydatna, ale nie znoszę jak przy próbie odklejenia np. z pudełka tipsów, przykleja mi się do rękawiczek i nie chce puścić, a jak już puści, to często zostawia lepki ślad... oczywiście na czubku palców
pipety! przykre. nie znoszę mojego najważniejszego narzędzia pracy. A właściwie całego zestawu. Bo szefowa się uparła, że ona wie, które są najlepsze, a my teraz klniemy, albo w ogóle z nich nie korzystamy tylko podmieniamy na te stare, które niby zastąpiliśmy. Pipety nie trzymają objętości, nie zawsze zaciągają tyle ile trzeba, a tłoki chodzą z dużym oporem, więc jak trzeba więcej popipetować, zwłaszcza tą na 1ml, to zaraz łapa boli... najpierw wciskam tłok kciukiem, potem palcem wskazującym, a potem zaczynam ćwiczyć lewą rękę... a miało być tak pięknie
i nie, nie napiszę co to za marka, ale nie żaden badziew
również ćwiczeniem cierpliwości są PCRówki, które się elektryzują i zamiast stać w rządku, to wyskakują, przyelektryzowane do mojej rękawiczki. I nie chcą się zamknąć (tzn. zamknięte robią pyk! i już nie są zamknięte i tak 5 razy, aż sie je wreszcie zamknie tak, że potem ciężko otworzyć, ale przed wstawieniem do termocyklera i tak wszystkie trzeba jeszcze podomykać)
PS. to mój blog i mogę sobie zaczynać zdanie od Więc. Bo tak!
poniedziałek, 1 października 2012
60.
Skoro mój czas pracy jest nienormowany, a "wynagrodzenie" stałe, to gdy zacznę pracować mniej, będę zarabiać więcej. Na godzinę.
Ehhh.
Subskrybuj:
Posty (Atom)