niedziela, 22 kwietnia 2012

40.

Przejażdżka rowerowa (dopiero druga w tym roku) nie do końca przyniosła upragniony relaks. Tzn. sama jazda była świetna, a prawie cała trasa przebiegała ścieżkami rowerowymi. Oczywiście nie zabrakło absurdu: ścieżka skończyła się nagle, potem kilkaset metrów dalej znów się pojawiła... jakieś 40 metrów, i potem znów kilkuset metrowa przerwa do następnego fragmentu.
Zdenerwowała mnie jednak nie ścieżka, ale jej użytkownicy.
Jak wiadomo, człowiek człowiekowi wilkiem (a zombie zombie zombie). A już na pewno Polak Polakowi wilkiem. Jeżeli podzielimy użytkowników dróg i chodników na pieszych, rowerzystów i kierowców, to każda z tych grup będzie przeciwko pozostałym dwóm. Wiadomo, kierowcy nie chcą przepuszczać pieszych i rowerzystów na światłach (co tam, że jadą/idą prawidłowo na zielonym), piesi chodzą rozkosznie ścieżkami... itd.  Oczywiście świętą rację ma ta grupa, do której w danej chwili należymy. Bo przecież zawsze się gdzieś spieszymy, a ustąpić innym, choćby i słusznie, to ujma na honorze.
Chyba najgorsze jest to, że w każdej z tych grup ludzie nawzajem też są sobie wilkami. Zero pomyślunku, dominuje postawa "mnie się należy", ewentualnie totalna bezmyślność. Przykłady? rowerzysta nie ma przed sobą nikogo, więc delektuje się jazdą środkiem ścieżki, któż niby miałby go wyprzedzać? albo ścieżką, na której swobodnie, ale bez szału mieszczą się dwa rowery jedzie parka. Gdy z naprzeciwka pojawia się inny rowerzysta, oni "przytulają się" do siebie, zamiast pojechać jedno za drugim. Gość z naprzeciwka musi zwolnić, mijają się ledwo-ledwo, prawie zahaczając kierownicami. A jeszcze niektórzy nie pamiętają, że w Polsce obowiązuje ruch prawostronny i dotyczy to nie tylko jezdni.
Sezon dopiero się zaczął, a ścieżek mało :(
Na szczęście paru normalnych i myślących jeszcze zostało :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz