niedziela, 15 kwietnia 2012

38.

A jak już zamieszkamy w Berlinie, to na Tempelhofie będę puszczać latawce.

W galerii przy Friedriechstrasse będę oglądać bajecznie kolorowe prace Romero Britto, którego podpis wygląda jak pi.

Nie wiem, kiedy to nastąpi. Ale w pracy powieszę sobie pocztówkę z ostatniej wyprawy do Berlina. Jako motywację.

To miasto na mnie dobrze działa. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale świetnie się tam czuję, ciągnie mnie tam, podoba mi się. Może częściowo wynika to z faktu, że jestem tam zawsze w czasie wolnym, mogę całkowicie oderwać się od rzeczywistości, od pracy, ale także od szumu medialnego - takie krótkotrwałe przeniesienie do zupełnie innego świata.
Jedno jest pewne: po dwóch latach moje uczucia do Berlina nie uległy zmianie ;)
Podobnie działa na mnie jeszcze Gdańsk.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz