poniedziałek, 2 kwietnia 2012

36.

Pamiętam jeden z ostatnich razów, kiedy poszliśmy na mszę, a już na pewno był to nasz ostatni raz z palemkami w niedzielę palmową. To musiało być pod koniec podstawówki. Pierwsza rzecz, która mi się z tamtym dniem kojarzy, to to, że poszliśmy z tymi palmami tylko dlatego, że wiedzieliśmy, że babcia, która akurat wyjechała, będzie zła, jak się dowie, że nie byliśmy. Już wtedy zdawaliśmy sobie sprawę, że to dość kiepska pobudka do chadzania do kościoła.
Druga rzecz - chyba jedyny raz wtedy weszliśmy na galeryjkę, skąd mieliśmy widok na tłum na dole, a dzięki temu niezłą zabawę. Obserwowaliśmy kto ma tupecik, kto się podrapał po nosie, co zrobił kolega... W sumie nic zdrożnego, a ubaw był niezły.

Potem jednym z argumentów, żeby nie chodzić na mszę było to, że spać wolę w domu, w łóżku, a nie na niewygodnej, twardej ławce ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz