czwartek, 15 sierpnia 2013

82.

Chyba jestem zbyt nerwowa, a przecież muszę się oszczędzać.
Ale jak tu nie dostać szału, jak schodzę na chwilę do babci, gadka-szmatka i nagle babcia wypala (a z głosu juz słyszę, że temat ją przeraża i w ogóle jak tak można, jakby się dowiedziała, że mój brat nie wiadomo jaką zbrodnię popełnił. Brat był sprytny i wyjechał daleko już dawno)
no więc babcia wypala: doniesiono mi (tak własnie powiedziała!), że brat na swoich zdjęciach ślubnych jakiś brzydki gest pokazał (czytaj: środkowy palec).
Tu jeszcze jedna dygresja: ślub wzięli cichcem i skromny, a kilkanaście zdjęć wrzucili na fejsa, babcia fejsa nie ma... owszem, pokazał palec, jak poszukałam to znalazłam... widać za dużo w necie siedzę, bo mnie to nie oburza jakoś, jest jeszcze drugie, gdzie tak, jak pokazuje się faka, oni pokazują palce serdeczne z obrączkami. To zapamietałam, i powiedziałam babci, że jej informator jest ślepy i pomylił palce.

Poszłam sobie i napisałam bratu na fejsie o sytuacji, że nie chce mi się za niego oczami świecić, więc niech zmieni ograniczenia prywatności. I pewnie by mi nerw nie skoczył, ale za moment dzwoni do mnie MOJA MAMA siedząca aktualnie na działce, i pyta, co to za afera z tymi zdjęciami, bo ŻONA BRATA się pyta... więc dawaj tłumaczyć mamie, która nie rozumie zawiłości fejsa a tym bardziej ustawień prywatności o co chodzi, że no tak, jej się nie wszsytkie zdjęcia podobały, ale ich sprawa (?) i czy ona ma zadzwonić do babci z tłumaczeniem. Tak z braku afery zrobiła się afera, a na pewno się zrobi, jak mama nie wytrzyma i jednak zadzwoni do babci.

Więc wkurza mnie:
- że wszyscy muszą o wszyskich wszystko wiedzieć w tym domu
- że babcia nie wie o co chodzi, ale robi konspirację, ja muszę jej tłumaczyć jakieś dziwactwa i świecić za kogoś oczami
- że ktos jest nadgorliwy i opowiada babci o zdjęciach, które prawdopodobnie obejrzał, chociaż nie były przeznaczone dla jego oczu... a jak już obejrzał, to po kiego grzyba zawracał babci głowę takimi pierdami (kontrowersyjne były dwa zdjęcia na dwadzieścia kilka), czego jedynym skutkiem będzie to, że babcia się zdenerwuje, zwłaszcza z jej skłonnościami do wymyślania nie wiadomo jakich scenariuszy? aaa no tak, nutka paparazzo się odezwała, czytam ploty to chociaż raz mogę sam/a sensację przekazać

A przy okazji denerwuje mnie też nadopiekuńczość mamy i babci, zadawanie w kółko tych samych pytań, od czasu do czasu przesłuchania godne hiszpańskiej inkwizycji (chociaż nie niespodziewane, jestem małomówna, to trzeba ze mnie wyduszać zeznania) i wymyślanie problemów oraz snucie czarnych scenariuszy, bo jak po pracy nie wróciłam jak zwykle do domu tylko poszłam z mężem się poszwendać po centrum handlowym, to juz na pewno nie żyję, miałam wypadek, porwali mnie - ale nie, nie zadzwoni, bo może śpię, albo się zdenerwuję, że one się niepotrzebnie denerwują, o czym i tak się dowiem, od tych wszystkich osób, które zostały obdzwonione, czy nie wiedzą co się ze mną dzieje. Naprawdę jestem już starą babą i nie musze dzwonić do mamy i babci, że będę później, bo po lekcjach zostanę u koleżanki. I jestem też wredna i czasem właśnie dlatego nie mówię, że mnie nie będzie, żeby się nie czuć jak nastolatka znowu. Tak przy okazji - babcia ceni mój rozsądek i odpowiedzialność, nie uważa mnie za postrzeloną gówniarę z milionem idiotycznych pomysłów na minutę. Ale co sobie nawymyśla, to jej.

Naprawdę rozumiem troskę, to jest fajne, że się interesują i pomagają, ale kiedy zrozumieją, że ja nie lubię nadmiaru pytań, że nie lubię jak się mnie traktuję jak trzylatka i że naciskana zamykam się w sobie. A mama najpierw powie, że babcia właśnie jej zadała serię męczących pytań, a potem podobną serię zada mnie. Zdziwiona, że się denerwuję :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz